hejka! Dzisiaj jest ostatni dzień tego dziwnego i bardzo szalonego roku. Wiem jak to surrealistycznie brzmi, bo sama nie do końca nie wierzę w to. Jeśli mam być szczera nigdy nie byłam wielką fanką celebrowania tego dnia i składania życzeń jakby miały one pomóc mi. To jest tylko jeden dzień do przodu, nie zmieni nagle naszego życia o 180 stopni, nie sprawi (jak każdy z nas by chciał) żeby było normalnie. Mimo tego chciałabym opisać być może bardziej dla mnie by zamknąć ten rok niż dla Was lecz mimo tego nie zniechęcam Was do przeczytania jak minął mi ten dobry ale i zły na raz rok.
Dajcie znać jak Wy wspominacie ten rok, jakie macie najmilsze wspomnienia, które zapadną Wam w pamięć. I oczywiście nie zapomnijcie by robić wszystko zgodnie z waszym sercem i być sobą<33Rok zaczął się jak dla mnie w porządku. Nic nie zapowiadało jak bardzo moje życie miało się zmienić i jak bardzo ja się zmienię. Nie chodzi mi o sam wygląd, który też parę razy zmieniałam, ale o moje postrzeganie świata i tego jak wielką wagę będę przywiązywać do drobnych rzeczy, które kiedyś wydawały mi się naturalne. Mimo stracenia prawie wszystkich przyjaciół, których postrzegałam jeszcze w styczniu, poznałam masę wspaniałych nowych. Do tej pory tylko albo aż trzy razy poczułam spotykając kogoś, że jest warty wszystkiego i czuję, że mogłabym z nim przeżyć resztę życia. W tym dwie osoby poznałam i poczułam to właśnie w tym roku.
Na początku roku pojechałam na 4 dni do Białki Tatrzańskiej na narty. Jest to nasza co roczna tradycja i zawsze super wspominam takie wyjazdy. Jazda na nartach jest moim hobby od dłuższego czasu, gdyż pierwszy raz na nartach stanęłam mając 7 lat. Od tej pory pokochałam jeżdżenie. Niestety okazało się, że była to moja ostania podróż przez dłuuugi czas. O dobra, jednak jeszcze pod koniec lutego udało mi się wyskoczyć na jeden dzień na narty na Słowację!
Czas kwarantanny wspominam naprawdę dobrze. Zamknięcie szkól było dla mnie wybawieniem i wielką ulgą. Mogłam na prawdę odpocząć zwłaszcza, że wtedy najwięcej osób odsunęłam od siebie. Mimo tego odnalazłam wewnętrzny spokój i codzienne obserwowanie przyrody i natury działało na mnie uspokajająco. Poznałam wtedy przez Internet dużo nowych osób, z którymi zaczęłam mieć co raz lepszy kontakt z czego bardzo się cieszyłam.
Maj przywitałam urodzinami mojej babci (okrągłymi!) a skończyłam swoimi;) Pomimo całej tej sytuacji udało mi się zorganizować skromne przyjęcie dla najbliższych mi osób. Mimo nadchodących egzaminów i kompletnego nie przygotowania ze strony mojej byłej szkoły wzięłam się do roboty i takim sposobem zdałam wszystkie egzaminy na zadowalającym mnie poziomie.
Dzień egzaminów był dla mnie strasznie stresujący lecz po napisaniu pierwszego z nich przestałam się stresować, bo wiedziałam, że wtedy już nie mam wpływu na nie.Przez okres wakacji mogłam poczuć odrobinę normalności. W końcu po wielu miesiącach! pojechałam gdzieś. Cieszę się, że pierwszym odwiedzonym miejscem było Zakopane i wejście na Morskie Oko (szczegółowy wpis znajdziecie tutaj https://julialukasikblog.blogspot.com/2020/07/zakopane.html).
cały czas wakacji miałam okazję w końcu poznać osoby, z którymi wtedy już od 4 miesięcy miałam stały kontakt i okazały się tak miłe i naturalne jak w Internecie. W sierpniu pojechałam na trip po Polsce. Mazury, które okazały się moim ulubionym miejscem w Polsce i do którego mam nadzieję uda mi się wrócić za rok, chwyciły mnie za serce. Odnalazłam tam spokój i jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że podróżowanie to totalnie moja bajka. Więcej co i gdzie zobaczyła możecie sprawdzić tutaj https://julialukasikblog.blogspot.com/2020/08/mazury-cud-natury.html. Od razu stamtąd pojechałam nad polskie morze, z którego wypadu nie ma postu, gdyż tam postawiłam na chill i leżenie na plaży.Będąc jeszcze na Mazurach dowiedziałam się, że dostałam się do mojej wymarzonej szkoły. I tym oto sposobem zaczęłam nowy etap w życiu jako licealistka liceum na profilu biol-chem-angl. Wiedziałam, że łatwo nie będzie i już pierwszy semestr zwłaszcza końcówka dała mi w kość. Lecz ja wiem, że po coś wybrałam dobre liceum i zaparłam się. Idąc tam nie byłam nastawiona na nowe przyjaźnie gdyż wokół siebie mam wielu ich. Bardziej wolałam zawrzeć nowe znajomości co udało mi się. Trafiłam do naprawdę fajnej klasy, z która się zżyłam.
Końcówka roku to pasmo spełniania marzeń i wypadów za miasto na spacery. Gdy zostałam ponownie zamknięta w domu na nauczaniu zdalnym już nie byłam aż tak szczęśliwa jak w marcu. Nie było mowy o żadnym olewaniu tylko trzeba było pracować 2 razy ciężej niż normalnie. Dlatego takie wypady dawały mi ogrom energii i naładowywałam wtedy baterie. Jedno z moich ulubionych miejsc był Kazimierz w Krakowie gdzie na 100% mam zamiar się wybrać w przyszłym roku https://julialukasikblog.blogspot.com/2020/10/piekna-polska-jesien-w-krakowie.html. Przebiłam ucho i zrobiłam sobie helixa, założyłam tego bloga, udało mi się kupić bilety na koncerty na przyszły rok z czego jestem bardzo szczęśliwa, zaczęłam uczyć się migowego, zaczęłam haftować (nawet ostatnio zrobiłam pierwsze hafty na koszulce na prezenty!) i żyłam tak jak ja chciałam; słuchałam siebie i definiowałam swoje emocje, te złe jak i dobre.
Kończąc, bo się rozpisałam ten rok był dziwny. Nigdy nie pomyślałabym w jakiej sytuacji się znajdziemy, ale trzeba było się dostosować. Mimo tego nie uważam, że nie wykorzystałam go w pełni. i wiadomo jak zawsze były gorsze i lepsze momenty, ale jednak jestem gdzie jestem, a bez doświadczeń i wniosków wyciągniętych nie czułabym tego co teraz. A czuję ogromną dumę i wdzięczność.
Na nowy rok życzę sobie tylko tyle bym nadal podążała za swoim sercem bez patrzenia na innych, bez toksycznych ludzi. Po prostu żyć najlepiej jak potrafię, a reszta sama podpowie mi najlepszą drogę<33