piątek, 28 sierpnia 2020

Mazury cud natury

Mazury cud natury

 hejka! Dawno mnie nie było, ale to sprawka wyjazdu (o którym będę dzisiaj mówić).  Pod ostatnim postem (dodaj tutaj linka) dostałam od Was masę pozytywnych komentarzy, za co Wam bardzo bardzo dziękuję<3 Miałam plan by napisać o Mazurach gdy będę w drugim miejscu (oczywiście z niego też zrobię osobny post ;), ale internet był kiepski, a poza tym bardzo dużo się działo i wolałam wypocząć. Dzisiaj opowiem Wam o Mazurach, które totalnie mnie oczarowały. Z rejonów Polski, te tereny są u mnie na pierwszym miejscu. Nie przedłużając sami zobaczcie dlaczego.


Jako, że z mojego domu na mazury jest kawałek, a "przy okazji" chcieliśmy wstąpić do Kazimierza Dolnego, wyjechaliśmy wcześnie, jeszcze przed wschodem słońca. Podróż mimo, że dosyć męcząca była dosyć przyjemna i odbyła się bez przeszkód. 

Na Mazurach nigdy nie byłam, a z zaistniałą sytuacją postanowiliśmy wybrać się na wakacje po Polsce, wybór padł właśnie na nie Im bliżej było wyjazdu tym bardziej byłam podekscytowana nim. Bardzo cenię sobie i lubię ciszę i spokój, co właśnie na Mazurach bardzo łatwo można dostać. Byliśmy przygotowani na to, że pogoda może nie dopisać dlatego chcieliśmy pojeździć po terenach i pozwiedzać. Na nasze miłe zaskoczenie mogliśmy pogodzić codzienne plażowanie ze zwiedzaniem okolicy.

Plaże

Jako, że mówiłam już plażowaniu, polecę Wam dwie urocze plażyczki na których byłam najwięcej razy.  Nie jesteśmy miłośnikami głośnych i dużych plaż z masą ludzi, dlatego postanowiliśmy sam coś poszukać w oddalonych o parę kilometrów miejscowości. Tak właśnie trafiliśmy na gminna plażę w Jagodnych Wielkich.


Jest o bardzo mała miejscowość (nie sugerujcie się nazwą;), gdzie większość ludzi to tamtejsi mieszkańcy. Plaża jest bardzo dzika, trawiasta, ale za to widoki bezcenne. Po kąpieli można wybrać się na spacer po okolicy, gdzie widać typowe wiejskie życie. Pasą się krówki, bociany klekoczą, a drogą jedzie kombajn. Jeśli jesteście miłośnikami natury, właśnie takie niepozorne małe mieścinki mogą okazać się idealna okazją na wypoczynek. 


                                                                    

  Drugą plażą będzie jeszcze bardziej dzika i nie odwiedzana zatoczka w sąsiedniej miejscowości. Na "głównej" drodze w Jagodnych Wielkich wystarczy pojechać do samego końca tej szutrowej drogi. Mijamy po drodze mnóstwo pól, łąk oraz na końcu już zabudowania świadcząc o cywilizacji. Jagodne Małe, bo tam znajdziemy drugi brzeg, jest wioską liczącą tylko 400 mieszkańców, wygląda jakby czas zatrzymała się 40 lat temu. Mimo tego warto tam pojechać bo na plaży oprócz nas było około 4 ludzi.

 

 

 

 

 

 

Giżycko

Po opalaniu się oraz kąpaniu w jeziorze, wieczorami zdarzało nam się jechać do Giżycka na spacer.  Od Rydzewa (miejscowość w której spaliśmy) jest oddalone jakieś 15 minut jazdy samochodem. Głównym punktem, od którego zazwyczaj zaczynaliśmy spacer po porcie jest most zwodzony. Bardzo znane miejsce gdyż do dzisiaj całym mechanizmem kieruje człowiek a nie komputer. O ustalonych godzinach most jest zamykany albo otwierany na ruch samochodowy. Gdy auta nie mogą przejechać znak, że pojazdy wodne mogą przepłynąć z jednego jeziora na drugie. W "centrum" Giżycka widać pełno straganów na których można kupić pamiątki, budki z goframi itp oraz bardzo fajnie zaopatrzone stoisko z tanimi książkami. Zaraz koło portu znajduje się plaża miejska lecz jest bardzo tłoczna, ponieważ znajduje się w samym centrum. Ja osobiście wolałam plaże opisane powyżej gdzie byłam prawie sama.




Rejsy

Bardzo popularne są rejsy statkami po rożnych jeziorach oraz do różnych miejscowości. My zdecydowaliśmy się na podobno najciekawszy rejs szlakiem łabędzim z portu w Giżycku. Widoki po drodze bardzo ładne gdyż płynie się po dwóch jeziorach oraz kanałem łączącym je. Jednak za cenę dosyć wysoką spodziewałam się czegoś lepszego zwłaszcza, że ludzi było bardzo dużo i każdy na każdego się cisnął. Ogólnie zobaczyła na czym to polega, ale drugi raz bym się na to nie zdecydowała.

  Mikołajki

Mikołajki są już bardziej oddalone od Rydzewa co nie zniechęciło nas do odwiedzenia ich. Dla mnie są bardziej urokliwsze od Giżycka lecz są też mniejsze. Zwiedzanie ich zaczęliśmy od ryneczku, jest on bardzo mały, ale urokliwy.


Dalej droga prowadzi do portu gdzie rozciąga się on na mniej więcej 1,5 kilometra. Polecam iść troszkę dalej gdzie nie będzie już tłumów i na spokojnie możemy porobić zdjęcia oraz zachwycić się urokliwością tego miejsca. Wracając na rynek skręciliśmy w jedna z uliczek by oddalić się od portu i przejść drogą. Super klimat niskich zabudowań i bardzo nie wiele ludzi gdyż większość spaceruje właśnie po porcie. 



 Rezerwat Łuknajno


Jezioro Łuknajno

Najlepszą atrakcją dla ludzi, którzy lubią ciszę i spokój będzie spacer po rezerwacie Łuknajno. Spacer zaczynamy (oczywiście można dojechać aż do samego końca lecz ja polecam przejście na nogach zwłaszcza dla widoków) albo pod szkołą w Mikołajkach albo pod cmentarzem. Droga szutrowa ciągnie się jakieś 5 kilometrów, ale po drodze dostaniemy przepiękne widoki na pola oraz łąki. Można się wybrać nawet podczas upałów gdyż cała droga ciągnie się przez zacienione tereny. W końcu dochodzimy do celu. Mamy dwie wieże widokowe, oddalone od siebie jakieś 300 metrów (osoby z lekiem wysokości też dadzą rady gdyż wysokość nie przekracza 20 metrów).                                   Widok rozciąga się na jezioro Łuknajno gdzie możemy zaobserwować rzadkie gatunki ptaków, jest tam cisza i spokój gdyż dosyć mało osób decyduje się odwiedzić do miejsce. Drugi widok z innej wieży rozciąga się na jezioro Śniardwy lecz jest to zatoczka bardzo porośnięta, więc ludzie z żaglówkami rzadko tam docierają (warto dodać, że drugi punkt widokowy jest płatny). Gdy będziemy już schodzić warto zboczyć kawałek z trasy (jeśli zostawaliśmy samochód przy cmentarzu jest to bardzo po drodze) i docieramy to opuszczonej wieży skąd widok rozprzestrzenia się na wcześniej już wymienione jezioro Łuknajno. Oprócz nas nikogo tam nie było, gdyż nie jest to na trasie. Cisza i spokój gwarantowane. 

 Mamerki, a Wilczy Szaniec

Dla miłośników tematów wojennych Mazury to istmy raj. Ja odwiedziłam najbardziej znane dwa "muzea" w tamtych rejonach. Mamerki są to całościowo zachowane bunkry gdzie ukrywali się Niemcy podczas II wojny światowej. Mimo że w Wilczym Szańcu bunkry są już tylko ruinami (gdyż uciekający Niemcy wszystko wysadzili) są lepiej przystosowane pod turystów. Będąc tu i tu mam porównanie i zdecydowanie bardziej podobało mi się w Wilczym Szańcu, gdyż możemy za niewielkie pieniądze wynająć przewodnika, który opowie wiele ciekawostek o tym miejscu i wprowadzi nas w jego klimat. W pierwszym miejscu samemu się chodzi i ogląda eksponaty i bunkry co nie zawsze jest ciekawe, bo wiele rzeczy na pewno jest pominiętych. 

 

 nocleg- https://www.facebook.com/domkiprzyakacjowej/     bardzo fajne domki, nowe, okolica bardzo cicha, ale o portu blisko                                                                                                                          restauracja z regionalnym jedzeniem-  https://www.karczma-upalty.com/index.php  super jedzenie, widok na jeziorko jedyny minus to stare stoliki na zewnątrz, które się ruszają


To by było na tyle jeśli chodzi o moją wycieczkę na Mazury, dajcie znać jak wam się podobało, będę wdzięczna za każdy komentarz i do usłyszenia, miłego dnia! 

 

piątek, 7 sierpnia 2020

mów własnym głosem

mów własnym głosem

 hejka! Witam Was chciałabym powiedzieć słoneczny dzień lecz niestety jest bardzo pochmurnie u mnie dzisiaj. Na szczęście już za 3 dni jadę na dwa tygodnie na wypad po Polsce, więc wyczekujcie wpisów z tamtych miejsc oraz życzcie mi udanej pogody haha, mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku. A teraz zapraszam do treści. 

Pomysł na ten post wzięłam z  książki Reginy Brett o tym właśnie tytule i chociaż książka jest o czymś innym niż to co chcę Wam dzisiaj przekazać zachęcam do przeczytania jej, bo na pewno każdy znajdzie coś dla siebie, a już dużo razy powtarzałam, że dla mnie jej książki stanowią dużą motywację oraz dawkę energii. Lecz dzisiaj chciałabym się skupić na kwestii bycia sobą.

 W dzisiejszym świecie bycie takim jakim się jest zawsze (chodzi mi głównie o to jak się zachowujmy w swoim towarzystwie) jest postrzegane za dziwne. Smutne jest to, że nastolatkowie (czyli moja grupa wiekowa, dlatego używam tego sformułowania) myślą i są uczeni, że nie udawanie osób, którymi nie chcemy być jest naturalne. Nie, nie jest naturalne. Dlaczego przed koleżanką musimy udawać, że lubimy palić, pić gdy w rzeczywistości jest inaczej? Jest to na pewno spowodowane tym, że każdy z nas nie ważne od wieku nie chce być samotny. Chcemy otaczać się ludźmi, a właśnie takie silne poczucie znalezienia sobie znajomych nie raz kończy się źle (na moim profilu znajdziecie post na temat toksycznych przyjaciół, na który serdecznie was zapraszam). 

 

Dla mnie jedną z ważniejszych lekcji w życiu jest nauczenie się mówienia własnym głosem, czyli po prostu bycie sobą. ZAWSZE. Przy mamie bądźmy tacy jacy jesteśmy, po co być osobą jaką dana człowiek chce żebyśmy byli. Przyjaciel, chłopak, dziewczyna czy mąż musi zaakceptować nas tacy jacy jesteśmy, a każdy z nas na pewno stara się być najlepszą wersją siebie. 

 Drugą stroną tytułu jest robienie to na co mamy ochotę, nic na siłę. Bardzo często w przeszłości łapałam się na tym, że robiłam coś na co wcale nie miałam ochoty. Ktoś pytał się mnie o przysługę, a nawet jak nie miałam czasu, albo chciałam wtedy odpocząć, zgadzałam się. Głupio mi było odmawiać, zwłaszcza, że ta osoba zawsze mi pomagała. Bardzo toksyczne myślenie. Łapałam się potem, że przychodziłam wymęczona i przygnębiona. Teraz robię tylko to na co mam ochotę.  Jeśli koleżanka pyta się mnie czy chcę z nią pojechać do sklepu na zakupy, a wiem, że na ten dzień zaplanowałam porządki w domu, odmawiam. Pojadę w innym dzień. Róbmy to na co mamy ochotę, by pod koniec móc stwierdzić, że wykorzystaliśmy każdą okazję i niczego nie żałujemy. 

Dajcie znać jakie wy macie postrzeżenie na to, a chętnie poczytam. Miłego dzionka i do zobaczenia! 

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

Każdy w życiu powinnien być wdzięczny

Każdy w życiu powinnien być wdzięczny
hejka! Dzisiaj przychodzę do Was z postem, który będzie moim osobistym sukcesem najbliższego czasu. Czemu? Tego dowiecie się czytając ten wpis. Zapraszam!

Wdzięczność- proste słowo, każdemu znane, od małego na pewno słyszeliśmy, że mamy być wdzięczni za to, że mamy co jeść, w co się ubrać i mamy dach nad głową. Lecz w tak młodym wieku na pewno zastanawialiście się jak to jest, że ktoś nie ma domu. A przecież słowo wdzięczność, nie musi się tylko kojarzyć z czymś wielkim.

Przeczytałam niedawno słowa, które utkwiły mi w pamięci. Brzmiały one; "Każdego dnia wieczorem zastanawiam się, czy gdyby to był mój ostatni dzień na tym świecie, chciałabym go tak przeżyć jak dzisiaj to zrobiłam. Jeśli parę dni z rzędu odpowiedź jest przecząca, trzeba coś zmienić."
Utknęło mi to tak w pamięci, że codziennie nawet w ciągu dnia zastawiam się nad tym i jeśli czuję, że nie chce tak, zmieniam coś.  Wiadomo, że gdy nie chce nam się pracować i nie tak sobie wyobrażam nasz  "ostatni dzień" nie rzucimy pracy, chodzi bardziej o rzeczy zapominane poprzez cały ten rozgardiasz. Nie musimy być wdzięczni za WSZYSTKO. Bądźmy wdzięczni za KAŻDY DZIEŃ. Wiele osób chce być w jakimś określonym miejscu, a nie docenia rzeczy nie materialne, uśmiechu na dzień dobry od męża/córki/mamy, dobru obiady ugotowany przez żonę, nawet słońce na niebie. Bądźmy wdzięczni za to.

Oczywiście każdemu zdarzają się dni, że chcemy, żeby się on już skończył, sama taki miałam w sobotę lecz wtedy pomyślmy o jednej dobrej rzeczy, która przydarzyła nam się dzisiaj, na pewno jakaś była. Uwierzcie pomaga. Możemy też do słoiczka codziennie wrzucać karteczkę z słowami za co jesteśmy wdzięczni danego dnia.

Jednym słowem, bądźmy tu i teraz, bo jutra może już nie być.

słowa zaczerpnięte pochodzą z książki Reginy Brett "Bóg nigdy nie mruga"
bardzo inspirujący Instagram właśnie w tym temacie- https://www.instagram.com/paula_jagodzinska/
Copyright © Julia Łukasik blog , Blogger